znacznie lepiej.
Na jego widok twarz Lucy rozjaśniła się. – Nie wiedziałam, że już wyszedłeś ze szpitala. Kiedy cię wypuścili? – Wywalczyłem to sobie dziś po południu. Nie było łatwo, ale nienawidzę szpitali. – Jak się tu dostałeś? – Znam pewnego detektywa z FBI. – To FBI też tu jest? – zdumiała się Lucy. – Lucy, wszyscy tu są. – Niech już wracają do domu. Chcę odzyskać moje życie. Plato zatrzymał na niej spojrzenie swych ciemnych, mądrych oczu. – Naprawdę tego chcesz? Wiedziała, że chodzi mu o Sebastiana. – Nie mogę stąd wyjechać – powiedziała cicho. – Tu jest mój dom. Plato potrząsnął głową. – Lucy, Lucy. W życiu Sebastiana tylko dwie rzeczy się liczą. Ty i ten dom. – Jego ranczo... – Niewiele brakowało, a bez zmrużenia oka przegrałby je w pokera. – Redwing Associates. – On już zrobił swoje. Może się zająć czymś innym, na przykład szkoleniem dowódców. Wiele od tego zależy. Dobry dowódca potrafi zapobiec wielu kłopotom. Ale tak już jest, że każdy może napotkać na swojej drodze łajdaka albo szaleńca. Dzięki temu wciąż mamy co robić. – Plato wyciągnął nogi przed siebie. – Lucy, przykro mi, że nie ochroniłem twoich dzieci. – Przecież świetnie sobie poradziłeś. Madison dostała przystojnych, uzbrojonych ochroniarzy i jest z tego dumna jak paw, a J.T. nazwał jeden ze swoich helikopterów twoim nazwiskiem, które dzięki temu nauczył się wreszcie bezbłędnie wymawiać. Przykro mi, że zostałeś ranny. Możesz u nas zostać, jak długo zechcesz. On jednak stanowczo potrząsnął głową i podniósł się sztywno. – Muszę pojechać do Waszyngtonu i zobaczyć się z Happy Ford. – Jak ona się czuje? – Czeka ją długa rekonwalescencja, ale jest dzielna i silna. – A potem wracasz do Wyomingu? – Robota nie czeka. – Ujął jej ręce. – Nie mów nic Sebastianowi, ale wysłałem buldożer, by zrobił porządek z jego chatą. Książki i syrop klonowy kazałem spakować i wysłać pocztą pod twoim adresem. Lucy stłumiła uśmiech. Nigdy nie potrafiła zrozumieć zasad, które rządziły przyjaźnią Colina, Platona i Sebastiana. – A co zrobiłeś z końmi i psami? – Przeniosłem je na główne ranczo. Ten żółty labrador poradziłby sobie tutaj, ale dwa pozostałe sprawiałyby wam kłopoty. Sebastian może sobie kupić nowe konie. – Plato... – On tu zostanie, Lucy. Możesz mi wierzyć. – Sama nie wiem. Widzisz... ostatnio zupełnie zamknął się w sobie. Nawet nie wiem, gdzie się teraz podziewa.