przekonać się, czy cokolwiek łączy je z siostrami Springer.
– Hej! Podniósł głowę i zobaczył Dawn Rankin, koleżankę z wydziału. Szła w jego stronę. Cisnęła mu raport na biurko. – Wysłałam ci to pocztą elektroniczną, ale pomyślałam, że zechcesz też na papierze. Strzelanina w West Hollywood. Zeznania świadków. – To nie był wypadek? Przecząco pokręciła głową. – Mamy sprawę. Dziwne, co? Najlepsi kumple, a strzelają do siebie z powodu kobiety. – Głupota nie zna granic. – Chyba nie. – Posłała mu złośliwy uśmiech. – Słyszałam, że wrócił Bentz. Bada okoliczności śmierci żony. – Byłej żony. Owszem. – O co tu chodzi? – Dawn ściągnęła brwi. Była ładna. Drobna, sprytna, o delikatnej cerze, mogła się obejść prawie bez makijażu. Uśmiechała się, ale jej oczy pozostały poważne. – Nie wiem. Uważa, że ktoś go wkręca, chce mu wmówić, że Jennifer nadal żyje. – Sam ją zidentyfikował. – I wie o tym. – Hayes poczuł, że nadciąga ból głowy. – Nie wyglądał mi nigdy na gościa, który daje się wciągnąć w coś takiego. Gdyby ktoś go nabierał, waliłby w mordę. – Chyba że chce uwierzyć, że ona żyje. – Rozłożyła ręce. – Nie, żebym kiedykolwiek go rozumiała. Hayes przypomniał sobie dopiero teraz; przed laty Bentz romansował z Dawn. Chyba dawno jej już przeszło, choć, jeśli wierzyć plotkom, bardzo przeżyła rozstanie. – W każdym razie rozmawiałam dzisiaj ze znajomymi sióstr Springer. Znalazłam nawet ich chłopaków. Obaj oczywiście mają alibi, ale chłopak Lucy, Kurt Jones, jest notowany. Nic poważnego, tylko narkotyki. Na ulicy mówi się, że handluje. – Pokręciła głową. – Drobny diler. Nie sądzę, by to był on. – I mało prawdopodobne, żeby miał coś wspólnego z siostrami Caldwell. – Teoretycznie jest w odpowiednim wieku, ale nie wydaje mi się, żeby pasował do profilu. Bledsoe usłyszał końcówkę rozmowy – akurat wchodził do pokoju. – Nie, nie mówcie, rozmawiacie o moim ulubieńcu, naszym ekskoledze Ricku. – Skrzywił się. – Można się było spodziewać, że wyskoczy jak diabeł z pudełka, kiedy morderca bliźniaczek znowu zaatakuje. Może morderca uderzył, bo wie, że Bentz tu jest. Może chce go wkurzyć i z niego zadrwić. – Jasne, bo tak działają seryjni. – Dawn zirytowała się wyraźnie. Bledsoe tak działał na ludzi. – Zaraz powiesz, że to Bentz załatwił siostry Springer. – Nieee. To sukinsyn, ale nie zabójca. Chociaż dzieciak Valdezów... Bentz go załatwił. – To był wypadek – żachnęła się Dawn. – To cios poniżej pasa, nawet jak na ciebie. – Po prostu nie lubię zbiegów okoliczności. – Bledsoe podniósł ręce na znak, że się poddaje. – Mówię tylko... – Zadzwonił jego telefon i odszedł z komórką przy uchu. – Dupek. – Dawn odprowadzała go wzrokiem, szukając w torebce paczki marlboro lights. – Nie wiedziałem, że jesteś fanką Bentza. Spojrzała na Hayesa. – Fanką? Nie. To rzeczywiście świnia. Ale Bledsoe? – Wyjęła nową paczkę. – W piekle mają dla takich specjalne kotły. Na godzinę przed zachodem słońca Bentz pojechał do Santa Monica, miejscowości, która pojawiała się w każdej rozmowie i która stanowiła część jego życia z Jennifer. Bardzo ważną część, zważywszy, że tutaj kochali się po raz pierwszy przed ślubem. Czy to dlatego Jennifer tak sobie upodobała nadmorskie miasteczko? A może się oszukiwał? Znalazł wolne miejsce, zaparkował i już miał wysiąść, gdy jego uwagę zwróciła laska na tylnym siedzeniu. Ponieważ pościg za Jennifer w San Juan Capistrano sprawił, że ból w nodze się spotęgował, wziął ją i ruszył nad morze. Minął łuk wznoszący się nad wejściem na długie molo. Nie było jeszcze ciemno, ale nad wodą już płonęły neony wesołego miasteczka. Górska kolejka wzbijała się w niebo, górowała nad karuzelami. Okrzyki pasażerów zagłuszały hałas maszynerii. Nieco dalej kręciło się