unikać, aby w żaden sposób nie mógł zażądać od niej
kolejnych obrazów. Będzie musiała wstać bardzo wcześnie, gdyż później, kiedy dom już zaroi się ludźmi, na pewno ktoś by ją zauważył. Nie miała ochoty tłumaczyć nikomu, nawet 95 lady Rothley, co się stało, a na samą myśl o spotkaniu z lordem Eustace'em przenikał ją dreszcz przerażenia. Jeśli zejdzie na dół już o świcie, będzie wystarczająco bezpieczna. Książę, zawsze dbający o komfort swoich gości, wydał polecenie, by salonów znajdujących się tuż pod sypialniami nie sprzątano zbyt wcześnie rano, gdyż hałas mógłby obudzić śpiących na górze. Niebo za wysokimi oknami holu rozjaśniał pierwszy delikatny promyk świtu. Tempera prześliznęła się korytarzem i doszła do szczytu schodów. Wydawało jej się, że biel jej szlafroka narzuconego na nocną koszulę i półmrok korytarza upodabniają ją do ducha. Uśmiechnęła się na myśl, że gdyby któraś ze służących zobaczyła ją teraz, zaczęłaby krzyczeć ze strachu. Tempera zwykle rano słyszała, jak wstają służący. Teraz cały zamek był jeszcze uśpiony. W przestronnym chłodnym holu panował zupełny spokój i unosił się zapach lilii. W nocnych pantoflach Tempera bezszelestnie przeszła po marmurowej posadzce korytarza. Mogła dostać się do pokoju księcia od strony holu, jednak teraz wolała wejść przez salon. Zasłony były tu zaciągnięte, jednak przez szpary po obu ich stronach wpadało dość światła, by nie zmylić drogi. Obrazy Rubensa i Ricciego, za dnia tak jasne i kolorowe, teraz zdawały się tylko ciemnymi plamami odbijającymi się od białych ścian. Tempera obeszła głębokie, miękkie sofy i przepastne fotele i dotarła do drzwi wiodących do pokoju księcia. W dłoniach ściskała swój obraz. Zamierzała oprzeć go o duży srebrny kałamarz stojący na sekretarzyku. Zastanawiała się, kiedy książę zobaczy napis na odwrocie. Podeszła do 96 otwartych drzwi pokoju i właśnie miała wejść, gdy spostrzegła, że ktoś już tam jest. Zatrzymała się. Serce zabiło jej dziwnie mocno. Nie wiedziała — ze strachu czy z podniecenia. Jedna z zasłon była odsłonięta. Dzięki temu wyraźnie widziała, że mężczyzna odwrócony do niej tyłem to nie książę. W mgnieniu oka rozpoznała charakterystyczne pochylenie głowy. W pokoju stał lord Eustace. Przez moment stała nieruchomo, bez tchu. Potem cichutko odwróciła się na palcach, wybiegła z salonu i popędziła korytarzem i schodami na górę. Dopiero kiedy znalazła się w bezpiecznym schronieniu swego pokoju, uświadomiła sobie, że oddycha bardzo szybko, a serce jej wali jak młotem. Lord Eustace! Mogła się na niego natknąć w takim stroju — w cienkim szlafroczku i nocnej koszuli! Aż nadto dobrze wiedziała, jak by zareagował. Nie