dobrze sobie radzi z igłą.
— Na pewno będzie gderać i narzekać — jęknęła lady Rothley. — Jak ta jędza, która tu była przed śmiercią twego ojca. Ciągle powtarzała: „Naprawdę, milady, pani bielizna przypomina dziecinną układankę”. Ależ ja jej nie cierpiałam! Tempera roześmiała się. — Nie zabawiła u nas długo. Dopiero kiedy sobie poszła, znalazłyśmy zwinięte w kłębek na dnie szuflady twoje ubrania, których nie chciała naprawić. — Na litość boską, nie sprowadź tu nikogo takiego! — błagała lady Alaine. — Był tu jeszcze inny potwór, pamiętasz? Jak jej było na imię? — Pewnie chodzi ci o Arnoldę — podpowiedziała Tempera. — Tak, tak, Arnolda! Zawsze, kiedy jej potrzebowałam, piła herbatkę i nie pojawiała się, dopóki nie skończyła swojej „świętej filiżanki”. Tempera znów się zaśmiała. — Widzę, że muszę rozejrzeć się za służącą, która nie zdradza słabości do herbaty. — Ależ one wszystkie ją mają — stwierdziła lady Rothley. — Herbata to dla służących prawdziwy narkotyk. Kiedy powiedziałam to twojemu ojcu, odparł, że lepiej pić herbatę niż dżin. Też mi odpowiedź! — Papie chodziło chyba o to, że w osiemnastym wieku służba zapijała się dżinem — wyjaśniła Tempera. — Dzisiaj we wszystkich większych domach służący piją niesamowite ilości piwa. 21 — Dla mnie mogą sobie pić i szampana, byleby tylko zawsze zjawiali się, kiedy trzeba. Jednak myśl o tej nowej pokojówce przeraża mnie. Tempera milczała. Zdjęła właśnie swój skromny kapelusz i wygładzała kasztanowe fale włosów. Tempera była bardzo smukła i miała dużo wdzięku, lecz było w niej coś, co odróżniało ją od wytwornych dam, którymi otaczała się jej macocha. Jakby dla uwydatnienia tej różnicy, Tempera nie czesała włosów w swobodne fale nad czołem, lecz ściągała je gładko do tyłu i spinała w kok, ale kiedy była bardzo zajęta, drobne kędziory wymykały się na jej twarz, łagodząc nieco surowość fryzury, przywodzącej na myśl madonny z obrazów dawnych włoskich mistrzów. Prawie nie patrząc na swoje odbicie w lustrze Tempera zsunęła z twarzy kilka niesfornych loków. Myślała tylko o lady Rothley i o tym, jak znaleźć dla niej odpowiednią służącą. Przecież tylko ona wiedziała, jak bardzo sfatygowana była bielizna lady i że jej pończochy trzeba było w nieskończoność cerować, gdyż macocha nie mogła ich po prostu wyrzucić, jak to robiły wytworne damy. Najwyraźniej te same myśli zaprzątały głowę leżącej na sofie lady Rothley, która nagle ciężko westchnęła i powiedziała: — Och, Tempero, co ja bym dała za to, byś mogła ze mną