Stawiając obraz na sekretarzyku pomyślała, że robi coś
nieodwracalnego. Od tej chwili będzie postępowała zupełnie inaczej. Nie popełni już tych samych błędów. Nie będzie ryzykować spotkania z księciem przy księżycu, nawet jeśli miałaby wcale nie wychodzić wieczorami z pokoju. Takie spotkania stanowiłyby zagrożenie nie tylko dla planów lady Rothley. ale i dla niej samej. Dlaczego? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Prawdziwy powód tkwił gdzieś w głębi jej serca, lecz nie miała odwagi spojrzeć prawdzie w oczy. 111 Zerknęła na leżący na sekretarzyku piękny duży bibularz o posrebrzanych krawędziach, z monogramem księcia. Stojący obok kałamarz także był śliczny. Tempera była pewna, że to unikat z czasów Karola Drugiego. Zanim oparła na nim obraz, nie mogła oprzeć się pokusie i przez chwilę go podziwiała. Potem, jakby przyciągana jakąś magiczną siłą, podniosła oczy na anioła Leonarda da Vinci. Ktokolwiek namalował tę kopię, zrobił to bardzo sprawnie. Tempera była przekonana, że artysta ten kopiował oryginał z Luwru, a nie replikę znajdującą się w Galerii Narodowej. Czyja rzeczywiście tak wyglądam? — zastanawiała się. Trudno było w to uwierzyć. Słodka, wrażliwa twarz anioła tak bardzo wryła jej się w pamięć, że była jej bliska i znajoma jak własne odbicie w lustrze. A co sądził o tym książę? Gdyby rzeczywiście przypominała mu anioła, na którego patrzy za każdym razem, kiedy pisze list, na pewno by jej o tym wspomniał. Zeszłej nocy wytworzyła się między nimi atmosfera takiej bliskości, że Tempera niemal wiedziała, o czym myślał, a i książę wyczuwał, co ona próbowała wyrazić słowami. Przecież kiedy rozmawiali o obrazach w jego pokoju, mógł po prostu wspomnieć, że w pewnym niewielkim stopniu jej twarz przypomina mu tę, którą Leonardo da Vinci sportretował czterysta dwadzieścia jeden lat temu. Być może przyjdzie mu to na myśl później, pomyślała Tempera, lecz zaraz odsunęła od siebie to przypuszczenie. Podeszła do drzwi. Po drodze nie mogła nie przystanąć i spojrzeć raz jeszcze na „Madonnę w kościele”. Przyćmiewa wszystkie obrazy w tym pokoju, pomyślała. Jak diament inne klejnoty. Oczy jej syciły się czerwienią szaty Madonny, blaskiem 112 korony na głowie i słonecznym światłem sączącym się przez gotyckie okna świątyni. I nagle... Tempera znieruchomiała. Spojrzała uważnie na obraz, podeszła bliżej i znów zaczęła mu się przyglądać. Zamknęła oczy, zamrugała i zrobiła krok w prawo, by spojrzeć na obraz pod innym kątem. Było w nim coś dziwnego, coś, czego wcześniej nie widziała. Chociaż... może po prostu o tym zapomniała? Nie potrafiła wytłumaczyć, jak to się stało, ale obraz wyglądał teraz inaczej. Próbowała sobie wmówić, że to tylko przywidzenie. Przecież musi to być ten sam obraz, który