do Izabeli - to chociaż wezwij gliny!
- Tylko nie policja! - Izabela wciąż powstrzymywała męża, opierając obie dłonie o jego pierś. - Pomyśl, co by to znaczyło dla Imo! - Imo? Co ona ma z tym wspólnego? - Matthew wciąż kipiał ze złości na Micka, ale starał się opanować. - Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, co opętało tego faceta? Mick wyrwał się Izabeli, po czym błyskawicznie zadał Matthew kolejny cios. Ten nie pozostał mu dłużny i walnął go w szczękę tak, że Mick aż się zatoczył. 233 - Przestańcie! - wrzasnęła Chloe. - Przestańcie obaj! - Mick, proszę cię, idź na górę. - Głos Izabeli był drżący, lecz dobitny. - Proszę! - Ty chyba masz źle w głowie, że nie wzywasz glin - stwierdził Mick, masując szczękę. - Na miłość boską - ryknął Matthew - co to ma znaczyć? Po co nam gliny? - Nie zostaniemy tu ani chwili dłużej - zapowiedział Mick Izabeli. - Świetny pomysł! - zgodził się Matthew. - Znakomity! - Nie możemy wyjechać - oświadczyła. - A zwłaszcza teraz. Mick obrzucił Matthew złym spojrzeniem i ruszył w stronę schodów. - Niech tylko coś znowu spróbuje, zaraz krzycz, jasne? - I po chwili powtórzył: - Jasne? - Dobrze. Matthew ruszył w stronę dziewczynek. - Trzymaj się od nas z daleka - odezwała się ostro Flic. Zastygł w pół kroku. - Ale co się stało? - pytała siostrę zapłakana Chloe. - Czemu oni się bili? - Temu - Mick odwrócił się w połowie schodów - że wasz pieprzony ojczym... - Mick, cicho bądź! - przerwała mu Izabela. - ... dobierał się do Imogen! - Mick!!! - No co? Lepiej niech mała wie, bo może być następna! - I zniknął na górze. Matthew zrobiło się nagle tak niedobrze, że musiał się oprzeć o ścianę. - Matthew? - zaniepokoiła się Izabela. - Dobrze się czujesz? - Wspaniale! Po prostu wspaniale! - Trząsł się coraz bardziej. - Właśnie się dowiedziałem... - Urwał, bo słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Izabela podeszła do dziewczynek, delikatnie skierowała je do pokoju Imogen i zamknęła za nimi drzwi. - Naprawdę będzie najlepiej - zwróciła się do Matthew - jeśli zejdziesz na dół. Będę tam za pięć minut, wtedy pogadamy. - O co właściwie jestem oskarżony? - Idź już - powtórzyła. 234 Piętnaście minut później weszła do gabinetu z kubkiem kawy w jednej ręce i foliowym workiem w drugiej. Podała mu kawę, po czym otworzyła worek.