opłukać serce...
Dotyk wody na skórze przypominał muśnięcia kobiecych dłoni i chyba dlatego myśli Edwarda znów powędrowały w niechcianym kierunku. Ze złością odkręcił zimną wodę i stanął pod lodowatym strumieniem. Czy właśnie to czuł jego ojciec do matki? Po raz pierwszy pozwolił sobie pomyśleć w ten sposób o ojcu i podobieństwie między nimi. Do tej pory tylko żałował, że jest synem człowieka, który opuścił żonę. Teraz jednak... Ciekawe, pomyślał, jaki on był? Kogo zobaczyłby, gdyby pozwolił ojcu wystąpić z cienia, w który go odsunął? Sięgnął po ręcznik, próbując przywołać obrazy z dzieciństwa. W zakamarkach pamięci czaiło się echo męskiego śmiechu, wspomnienie ciepłych i mocnych ramion unoszących go w powietrze. Nagi przeszedł do gabinetu, zadowolony, że nie spędzi kolejnej nocy na niewygodnej sofie. Szybko włożył czyste ubranie. Usłyszał brzęczyk przy drzwiach wejściowych i spojrzał na zegarek. Siódma dwadzieścia pięć. Jeżeli Bella chce zjeść coś ciepłego, powinna się pospieszyć. Bella była już wykąpana i przebrana w czarny lniany kaftan kupiony w sklepie z chińszczyzną. Wilgotne włosy zaplotła w warkocz i nałożyła na usta różowy błyszczyk. Była bardzo głodna, więc pomaszerowała prosto do kuchni. Apetyczne zapachy aż kręciły w nosie, co przyprawiło ją o burczenie w brzuchu, ale Bella przede wszystkim spojrzała na Edwarda, który tym razem był bez nakrycia głowy. Jego włosy, ciemnobrązowe, gęste, krótko obcięte, kręcone i wciąż wilgotne po kąpieli aż prowokowały, by wsunąć w nie palce. - Mam nadzieję, że lubisz libańskie jedzenie. Jest bardzo urozmaicone. Możemy zjeść na tarasie, tam będzie chłodniej. Z pewnością przywykł do komenderowania ludźmi, pomyślała Bella, ale była zbyt głodna, by się spierać. Przygotowała tacę z nakryciami i szklankami do wody, pozostawiając Edwardowi zajęcie się przyniesionymi daniami. Taras był wystarczająco duży, by urządzić na nim przyjęcie i najprawdopodobniej został wyposażony z taką właśnie myślą. Bella postawiła tacę na niskim, bambusowym stoliku ze szklanym blatem i zapaliła światło. Trzy bambusowe sofy, wyłożone miękkimi poduszkami w kolorach czarnym, szarym i złamanej bieli, były ustawione wokół stołu w literę U z widokiem na morze. Edward zdejmował wieczka z kartonowych pudełek. - Chodź jeść póki gorące! - zawołał. Kiedy podeszła, siedział już na jednej z sof ze skrzyżowanymi nogami, z podeszwami stóp zwróconymi do wewnątrz. Bella pamiętała z lektury, że skierowanie podeszwy stopy lub buta w czyimś kierunku jest wielką obrazą. Ponieważ nie była tak giętka, usiadła skromnie naprzeciw niego, ze stopami opartymi na podłodze. Odstawił pojemniczek i kpiąco uniósł brew. - Bardzo poprawnie i chyba równie niewygodnie. Twój wybór. Bella zauważyła, że jadł palcami, które obmywał w jednej z dwóch miseczek z wodą. Nie zauważyła ich wcześniej. Z wahaniem przejrzała zawartość pojemniczków, większość potraw zdołała rozpoznać, zresztą wszystkie pachniały znakomicie. - Żeberka, kurczak w ziołach, kuskus, taramasalata, czyli kremowa pasta z ikry - opisał kilka potraw, podczas gdy Bella napełniała swój talerz. Obserwowała, jak Edward nabiera jedzenie kawałkami przaśnego chleba. - Powinienem był spytać, czy masz ochotę na wino. Ja prowadzę, więc nie mogę pić. – Zauważył jej pytające spojrzenie i dodał wyjaśniająco: -Nie mam żadnych religijnych ograniczeń. Moja matka była muzułmanką, ale ojciec Brytyjczykiem i agnostykiem. - Musieli się bardzo kochać, skoro postanowili być razem pomimo tak dużych różnic kulturowych. Edward zmarszczył brwi. Dorastał w atmosferze potępienia ojca i zgryzoty matki, dlatego nigdy nie pomyślał o tym, jak bardzo rodzice musieli się na początku kochać. Bardzo... ale nie dosyć. Zdaniem władcy osłabła miłość jego matki, a nie ojca. - Na początku pewno tak. - Na początku? - Rodzice rozstali się, kiedy byłem dzieckiem - odpowiedział chmurnie. - Umówili się, że przez kilka lat zamieszkają w kraju mojej matki, a potem przeniosą się do jego kraju. Nie dotrzymała tej umowy i on wyjechał. - Ależ to smutne dla was wszystkich, a zwłaszcza dla ciebie. Edward wzruszył ramionami. - Nie było tak źle. Moja matka wróciła do swojej rodziny, a ja dorastałem wśród kuzynów i ich kuzynów. Byłem bardzo szczęśliwy. - Musiałeś tęsknić za ojcem. - Dlaczego? Bo ty tęskniłaś za swoim? - Ja tęskniłam za obojgiem rodziców - odpowiedziała, ale zaraz dodała uczciwie – właściwie tęskniłam za szczęśliwym życiem rodzinnym. To, że matki nie zawsze potrafią kochać swoje dzieci, uchodzi za temat tabu. Ja też długo nie umiałam o tym mówić. - I co się zmieniło? - Ja. Kiedy zaakceptowałam fakt, że matka mnie nie kochała, zrozumiałam, że to nie moja wina i w ogóle niczyja. - Chciałabyś mieć dzieci? Dlaczego zadawał jej tak intymne pytania? Dlaczego tak bardzo chciał wiedzieć o niej wszystko? Zarówno o przeszłości, jak i przyszłości. - W związku z właściwym mężczyzną... - Wzruszyła ramionami, nie patrząc mu w oczy. Bała się, że wyczyta z nich sygnały wysyłane przez jej ciało. W roli swojego partnera widziała tylko jego. Edward słuchał, wpatrzony w nią z uwagą, która przyprawiała ją o gwałtowne bicie serca. - To zbyt osobisty temat na dyskusje z nieznajomym - powiedziała zmieszana. Nieznajomy? Właściwie miała rację. Byli dla siebie nieznajomymi, a jednak gdzieś w głębi serca czuł się z nią tak silnie związany... odepchnął od siebie tę myśl i postarał się od niej odgrodzić. - Może właśnie przed nieznajomym łatwiej nam odkryć najskrytsze myśli i obawy - odparł. Jak mógł czuć to w stosunku do niej, skoro tak bardzo się różnili w ocenie wartości? Była kobietą przyzwyczajoną do seksu bez zobowiązań, motywowaną żądzą pieniędzy. Odrzuciła jego ofertę, bo chciała jeszcze bardziej wywindować cenę. Jak on w ogóle mógł jej pragnąć? - Może - zgodziła się Bella. Atmosferę szczerości zastąpił chłód. - Robi się późno, a ja mam przed sobą długą drogę. Muszę cię pożegnać. - Starał się mówić stanowczo, chociaż unikał jej wzroku. Wstał równie zwinnie, jak usiadł, a Bella wygrzebywała się z poduszek z niemałym wysiłkiem. Edward podszedł, by jej pomóc. W niewielkiej przestrzeni pomiędzy sofą i stolikiem znaleźli się bardzo blisko. Pachniał świeżo i przyjemnie. Bella instynktownie zamknęła oczy i pochyliła się ku niemu. Edward gwałtownie wciągnął powietrze. Wolną dłoń zacisnął w pięść, żeby jej nie dotknąć. Splecione włosy odsłoniły jej kark, czyniąc go dziecinnie bezbronnym i kusząc do pocałunku. Bella poczuła jego oddech na karku, otworzyła oczy i cofnęła się o krok. Miała nadzieję, że do jego powrotu sprawa własności apartamentu zostanie rozstrzygnięta. Bardzo chciała już to wszystko zakończyć. Dlaczego w takim razie nie przyjęła jego oferty? Nie wiedziała, czy może mu zaufać. Czuła, że jest w tej sprawie coś, o czym nie wie, że Edward ma jakieś skryte zamiary. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Edward puścił jej ramię i zaczął zbierać ze stolika puste pojemniczki. Miało, zdecydowała. Chodziło o pieniądze dla