kiedy?
- Wpół do pierwszej „U Dolly". Kawiarenka „U Dolly" była modnym miejscem, szczególnie cenionym przez kobiety lubiące przekąsić coś lżejszego. Czasem zabłąkał się tam jakiś biznesmen mężczyzna, ale facetów zazwyczaj odrzucał fikuśny wystrój kafejki okupowanej głównie przez damskie towarzystwo. Kiedy Milla skończyła rozmawiać, do biura zajrzała Joann. - Nie wspominałam o nim nikomu - powiedziała konfidencjonalnie; nie musiała tłumaczyć, o kogo chodzi. - Dzwonił dziś z samego rana. Tak mi się zdaje, że to on. Aż mnie przeszły ciarki od tego głosu i dostałam gęsiej skórki. To musiał być on. Milla także poczuła dziwny chłód. - Czego chciał? - Nie powiedział. Zapytał tylko, czy jesteś. Powiedziałam, że jeszcze nie, dodając, o której powinnaś przylecieć z Dallas i kiedy się ciebie spodziewamy na miejscu. Potem odłożył słuchawkę. - Podałaś mu numer mojej komórki? - Nie - Joann wyglądała na zmartwioną. - Nawet chciałam, ale nie byłam pewna, co ty na to. an43 118 Facet i tak miał już pewnie jej adres i telefon domowy, dzięki temu, że pochwaliła się publicznie w knajpie swoim prawdziwym nazwiskiem. W takim układzie podanie numeru komórki nie mogło wiele zmienić. - Dam mu ten numer - westchnęła - kiedy zobaczę go następnym razem. - Kogo? - zapytał głośno Brian przechodzący korytarzem. Czasami Milla tęskniła za porządną, formalną strukturą i hierarchią w centrali. Z drugiej strony Poszukiwacze byli grupą ludzi połączonych wspólnym celem; nie byli przedsiębiorstwem ani korporacją. Milla była mózgiem wszystkich operacji i szefową całości, ale poza tym jednym stanowiskiem hierarchia praktycznie nie istniała. Sama zresztą do tego celowo doprowadziła. W każdym razie być może opowie o wszystkim Brianowi. Później. Choć nie była pewna, jak wytłumaczy się z wchodzenia w układy z człowiekiem będącym - najprawdopodobniej - przestępcą. Ale teraz wolała zmienić temat. - Brian? Ja doskonale rozumiem, że ty robisz sobie jaja, dokuczając biednej Olivii. Ale nie jestem pewna, czy ona też to rozumie. - O, pewnie, że tak - odparł, uśmiechając się swoim szerokim, chłopięcym, rozbrajającym uśmiechem i wkładając ręce w kieszenie dżinsów. - Tak sobie razem żartujemy - Skoro tak mówisz - powiedziała Milla z powątpiewaniem. - Minutę temu o mało nie zginąłeś z jej ręki. an43 119 - Eee tam. To pacyfistka, ona nie stosuje przemocy - Naprawdę chcesz się przekonać? Rób tak dalej, a masz szansę. - Zaufaj mi - mrugnął Brian. - Co powiedziałaś pani Hatcher? Wychodząc z biura, wyglądała jak człowiek szykujący się do wojny