Musiał ją pocałować. Po prostu.
Zdawała sobie sprawę, jak wiele ryzykuje. Za każdym razem. Jednak gdy czuła dotyk jego ust, zapominała o obawach, o rozsądku. Nic innego się nie liczyło. Nie zastanawiała się już, dlaczego powinna się wycofać, dlaczego powinna jak najszybciej to skończyć. Mogła myśleć tylko o jednym: o tej chwili, o tym pocałunku, o tym mężczyźnie. Jego bliskość rozpalała jej zmysły. Pragnęła go. Bardziej niż czegokolwiek czy kogokolwiek dotąd. Jak cudownie było jej w jego ramionach! Jakby wreszcie dotarła do domu, do bezpiecznej przystani. Znalazła to, czego bezskutecznie szukała przez całe życie. Tego mężczyznę, tę chwilę. Stała w nowych butach do gry w kręgle w pustej sali i całowała się z księciem. Nie mogła wyobrazić sobie niczego innego, czego by bardziej pragnęła. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocniej. Przywarta do niego caiłym ciałem, bezwiednie chcąc stopić się z nim w jedną całość. Cichy okrzyk, jaki wydobył się z jego piersi, jeszcze mocniej ją rozpalił. Tanner na mgnienie odsunął się nieco i wyszeptał jej imię. W tym jednym słowie było tyle uczuć, tyle żaru! Zawarł w nim wszystko! Shey delikatnie pogładziła go dłonią po policzku. Poczuła pod palcami leciutki zarost. - Lepiej wróćmy do gry, bo niechcący posuniemy się za daleko. - Ja bardzo chętnie posunę się jak najdalej. Nie mogła znaleźć szybkiej odpowiedzi, więc nawet nie próbowała się odciąć. Usiadła na ławeczce i skinęła na niego ręką. - Twoja kolej. Przez moment myślała, że Tanner odmówi, że może będzie chciał znowu wziąć ją w ramiona. Wcale by się nie sprzeciwiła. Ale on nie zrobił tego. Sięgnął po kulę. Nie poszło mu nadzwyczajnie. - Chyba pora na kolację - rzeki. W tej samej chwili dwóch mężczyzn wjechało z wózkiem zastawionym srebrnymi półmiskami. - To raczej nietypowa sytuacja na kręgielni - zauważyła Shey. - To moja pierwsza zwyczajna randka. Kolacja była po prostu wyborna. Wyszukane potrawy, o jakich Shey dotąd nie miała pojęcia, smakowały wyśmienicie. Łosoś w delikatnym sosie, ryż z dodatkami, a do tego lekkie białe wino. Na pewno nie był to posiłek w stylu popularnego baru z hamburgerami. I Shey musiała przyznać, że ta odmiana bardzo jej odpowiadała. Przez chwilę jedli w milczeniu. Shey rzucała na Tannera ukradkowe spojrzenia. Był taki