powinnam lżej do tego podchodzić i mniej pracować.
- Ale ty kochasz pracę. - Powiedział, że mam zredukować godziny, a nie rzucić pracę. - Clare umilkła i w skupieniu wcierała mu olejek w łydkę. - Chce, żebyś przestała tu przychodzić? Clare się uśmiechnęła. - Owszem, zasugerował to. - Może ma rację. - Nie ma ani cienia racji i powiedziałam mu to. - A on? - Nic. - Zajęła się teraz drugą łydką. - On nigdy mnie do niczego nie zmusza. - Ale...? - Zapytałam go, czy też się nie boi. On myśli, że chodziło mi tylko o dziecko. - A to nieprawda, tak? Clare pokręciła głową i przestała masować. - Jest na tym świecie tyle innych powodów do obaw... wystarczy tylko zacząć myśleć. - Chodzi ci o tę dziewczynkę, Irinę? - Tak, między innymi o nią. - I o jej matkę. - Oczywiście. - Biedaczka... - westchnął Parry. 74 Samochód Joanne nie przedstawiał sobą niczego ciekawego czy przydatnego, a w pozostałych punktach śledztwa nadal były luki, toteż odczekawszy do soboty, Keenan postanowił przypiec nieco pięty i tak już zdenerwowanemu Patstonowi. Zadzwonił do niego z rana i zapytał, czy Tony nie pofatygowałby się do Theydon Bois na kolejną pogawędkę. - Jakiego rodzaju pogawędkę? - spytał podejrzliwie Patston. - Chcemy tylko wyjaśnić kilka punktów. Pod przyjaznym tonem Keenana kryło się coś, co zmroziło Tony'ego do szpiku kości. - A gdybym tak kogoś z sobą przyprowadził... - Na przykład kogo, panie Patston? - Adwokata. Po prostu żeby miał oko na pewne sprawy. - Aż się spocił na myśl, jak to musiało zabrzmieć w uszach policjanta. - To nie jest tak, jak pan przypuszcza - dodał szybko. - Ależ proszę koniecznie przyjść z adwokatem - zgodził się gładko Keenan. - Woli pan przyjechać sam czy mamy pana przywieźć? Tony wybrał pierwszą możliwość. - To chyba nie potrwa długo? - spytał trzy godziny później w pokoju przesłuchań, siedząc naprzeciwko Keenana i Reeda. Wcześniej przez ponad dziewięćdziesiąt minut przewracał gorączkowo żółte strony w poszukiwaniu całodobowo czynnych kancelarii, zanim udało mu się znaleźć adwokata, który w sobotni ranek miał