Twierdzi, że czuje się świetnie, więc z pewnością będzie potrzebowała pomocy.
Nawet jeśli jest zbyt uparta, żeby pozwolić mi potrzymać się za rękę, sądzę, że byłaby podbudowana, gdyby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Ale nie gdzieś w akcji, gdzie mógłbym oberwać. Nie w biegu do 258 pracy, jak zawsze to robiłem. Zupełnie blisko. Powiedzmy w Nowym Jorku, w pobliżu uniwersytetu, gdzie mogłaby wpadać na kolację albo tylko pogadać. Myślę, że znajdę tam mieszkanie i zacznę pracować jako niezależny konsultant agencji wymiaru sprawiedliwości. - Psycholog do wynajęcia? Uśmiechnął się. - Zdziwiłabyś się, gdybyś się dowiedziała, ilu psychologów przechodzi na emeryturę i zostaje konsultantami. Człowiek sam wybiera sprawy, sam określa godziny pracy, a przede wszystkim olewa politykę, bo ona już nie stanowi żadnego problemu. To całkiem dobry układ. Oczywiście, jest jeden problem. Rainie popatrzyła na niego z niepokojem. - Mów śmiało. Jaki problem? - Chciałbym mieć wspólniczkę. - Przejechałeś taki kawał drogi tylko po to, żeby mi powiedzieć, że oferujesz Glendzie pracę? Wywrócił oczami. - Nie, Rainie. Przyjechałem taki kawał drogi, żeby tobie zaproponować tę pracę. Oczywiście, ze wszystkimi dodatkami. - Co? - tym razem naprawdę ją ruszyło. - Pięć dni, sześć godzin i trzydzieści siedem minut, a ty mi proponujesz tylko tyle?! Plan leczenia zębów?! - No, może jeszcze nie leczenie zębów. Firma dopiero zacznie działać. Rainie ruszyła w jego stronę. Oczy zmrużyła tak, że widać było tylko szparki. Zaczęła wymachiwać palcem w powietrzu. - Co ty robisz, Quincy? - Najwyraźniej jakoś dziwnie wpływam na twój palec. - Lecisz z drugiego końca kraju, przychodzisz do mojego mieszkania i proponujesz mi pracę? Czy ja wyglądam na kobietę, która chciałaby mieć ciebie za szefa? - Nie szefa - wyjaśnił natychmiast. -Nic z tych rzeczy! Nie jestem taki głupi. Powiedziałem „wspólniczka" i dokładnie to miałem na myśli. - A więc to jest układ zawodowy! Po pięciu dniach, sześciu godzinach i trzydziestu siedmiu minutach nie chcę układu zawodowego. Nie wykonałam trzech przelotów na drugi koniec kraju w ciągu sześciu tygodni po to, żeby szukać układu zawodowego. Nie wskoczyłam ci do łóżka tylko dlatego, że szukałam układu zawodowego. Bóg mi świadkiem, Quincy... - Kocham cię. - Co? - Kocham cię, Rainie. Nie masz pojęcia, ile razy już to powtarzałem, ale robiłem to, kiedy zasnęłaś lub kiedy wychodziłaś z pokoju. Nie wiedziałem, czy jesteś gotowa. A może nie wiedziałem, czy ja sam jestem gotów. 259 Ale kocham cię, Rainie. Ze względu na Kimberly muszę zostać na Wschodnim Wybrzeżu, ale jednocześnie już więcej nie chcę cię odwozić na lotnisko. - Och! - W tej sytuacji chyba powinnaś powiedzieć coś więcej niż „och". - Rozumiem. - Oj, zaczynam się denerwować! - Mam podły okres. Kazałeś mi czekać pięć dni. - Będziesz pracowała, ile zechcesz - zaproponował cicho. - Nigdy nie