naprawdę musiała iść do toalety, żeby odświeżyć się zimną wodą, a
potem jeszcze odkupić colę i dopiero wtedy wjechała na dwunaste piętro. - Biedactwo - odezwała się ze współczuciem Sylwia. Flic sięgnęła do kieszeni kurtki i wręczyła siostrze puszkę. - Nie jest zimna - marudziła Chloe. 317 - To sobie przynieś lepszą. - Tak zrobię. - Masz. - Flic otworzyła torebkę i wyjęła kilka monet. - Coś dla ciebie? - Chloe była już w drzwiach. - Poproszę o to samo. - A nie powinnaś pójść do lekarza? - spytała Sylwia z niepokojem. - Po co? Nic mi nie jest. Trochę się tylko zdenerwowałam. - To przeze mnie... - Skąd! - Powinnaś wrócić do domu. Ja i tak teraz się zdrzemnę, więc nie musisz tu siedzieć. - Zostanę, jeśli nie masz nic przeciwko temu. - Oczywiście, że nie - odrzekła słabym głosem Sylwia, zamykając oczy. Flic zagryzła wargę, żeby się nie rozpłakać. Przecież nic się nie stało, przekonywała samą siebie: upuściła poduszkę, zanim John się obudził i zanim pani Khan wmaszerowała do pokoju. Żadne z nich nie mogło czytać w jej myślach, a to znaczyło, że nie jest gorzej niż przed wizytą na West Finchley. Gdyby nie to świdrujące spojrzenie Johna. Chociaż może to także sobie wyobraziła. Wróciła Chloe, zobaczyła, że Sylwia śpi, więc po cichu podała Flic colę i usiadła po przeciwnej stronie łóżka. Druga pacjentka nie obudziła się jeszcze. Flic przemknęło przez głowę, że może to nie zwykły sen, tylko stan śpiączki. Potem wróciła myślą do Johna Pascoe. I do tego, co się stanie, jeśli stary opowie wszystko Gicie Khan. I jeśli Gita przekaże to dalej. Popatrzyła na Chloe, która piła colę wprost z puszki, i wyobraziła sobie, jak zmienią się jej wielkie niebieskie oczy, kiedy usłyszy prawdę. Może pani Khan nie uwierzy Johnowi. Ale nawet jeśli ona i inne osoby dojdą do wniosku, że staruszek nie miał -jak powiedział pielęgniarz - „wszystkich klepek w porządku" - wciąż pozostaną przykre pytania: jak doszło do tego, że zamknął się w schronie, a także drugie, znacznie groźniejsze, na temat śmierci Izabeli. Flic przyjrzała się Sylwii. Babka naprawdę bardzo ją kochała, ale była realistką, nie jakąś milutką, zbzikowaną staruszką, która nie da nic złego powiedzieć na swoje wnuczki. 318 Och, Boże. Co by się działo, gdyby wszystko wyszło na jaw? Groosi zasłabłaby znowu, może nawet umarła. Imogen przekroczyłaby krawędź, do której tak niebezpiecznie zawsze się zbliżała. Dziadek Gabriel, którego stary John traktował jak kogoś dostatecznie bliskiego, by stawiać jego fotografię obok zdjęć żony i syna, nigdy by tego nie zrozumiał. W ogóle nikt by jej nie zrozumiał.