– Dowie się, że prześladowałaś jego synową, że jesteś wariatką
kryjącą się po krzakach i strzelającą do cudzych okien, lecz o mnie nie powie ani słowa, o czym dobrze wiesz. Za bardzo się boi. Nic go nie obchodzi, co robię, dopóki nie ujawniam sprawek Colina. Zostanę bohaterem. – Darren uśmiechnął się cynicznie. Barbara z trudem utrzymywała się na nogach. – Śledziłeś mnie? Przez cały czas wiedziałeś? – Barbie – rzekł Mowery pobłażliwie – nie zapominaj, w jaki sposób od trzydziestu lat zarabiam na życie. – Boże – wyszeptała. Mowery swobodnie założył nogę na nogę. – Jeśli zacznę mówić, stracisz wszystko. Pracę, opinię, nadzieję na uwiedzenie szefa. W najlepszym wypadku trafisz na kurację do wariatkowa. A jeśli przysięgli okażą się choć trochę podobni do mnie i nie uwierzą w twój obłęd, to pożegnasz się z wolnością na wiele, wiele lat. – Z moim umysłem jest wszystko w porządku – oburzyła się Barbara. – Więc będziesz musiała dobrowolnie do wszystkiego się przyznać, żeby złagodzić wyrok. –Mowery ziewnął. –Kula na siedzeniu samochodu to był moim zdaniem błyskotliwy pomysł. Przypuszczam, że Lucy dostała gęsiej skórki. Barbara patrzyła na niego takim wzrokiem, jakby zobaczyła karalucha na dywanie. – Nie muszę się przed tobą tłumaczyć. Chciałam nią wstrząsnąć, żeby sobie uświadomiła, co robi z wnukami Jacka. – Mhm. – Nie jestem jedyną osobą, która nie cierpi tej obłudnicy. – Nienawidzisz jej, bo ona ma wszystko, co ty byś chciała mieć. – Nieprawda! Darren nie zważał na jej protest. – Wyszła za Swifta, ma dzieci Swifta, ciekawą pracę i dom. Nienawidzisz jej, bo ona ma własne życie, a ty nie. – To ja naprawdę żyję, a ona nie! – Gdy nasz przyjaciel Jack zlekceważył twoje uczucia, musiałaś sobie ulżyć i choć trochę rozładować swoje obsesje. To działa, prawda? Człowiek zaczyna się czuć lepiej, przynajmniej na chwilę. Barbara uniosła wyżej głowę i powiedziała z dumą: – Poświęciłam wszystko dla Jacka. Przez dwadzieścia lat pracowałam dla niego dzień i noc. Zawsze przedkładałam jego sprawy nad własne. Lucy nie jest nawet w połowie taką kobietą jak ja. – Ale to ona podpisuje czeki jako pani Swift. – Łajdak! – Widzisz? Bardzo dobrze cię rozumiem, Barbie. Jestem ekspertem w tych sprawach . – Chcę się z tego wyplątać – powiedziała cicho, z trudem wydobywając głos z zaciśniętego gardła. To było żałosne i ona dobrze o tym wiedziała. Darren pochylił się w jej stronę. – Musisz zrozumieć jedno, Barbie – powiedział dobitnie. – Nic mnie nie obchodzą twoje brudne, małe tajemnice. Jeśli chodzi