Kiedy otworzył jakieś drzwi i niemal wepchnął ją do środka, zorientowała się, że pokój, do którego ją przyprowadził, to jego własna sypialnia. Także i tu uderzało umiejętne połączenie tradycji i nowoczesności. Ściany w odcieniu złamanej bieli podkreślały bogactwo wykorzystanych w wystroju wnętrza tkanin. Fotele, niską sofę i ogromne łoże pokrywały ciężkie jedwabie. Chodniki na drewnianej, polerowanej posadzce uzupełniały je kolorystycznie,
podobnie jak wiszące na ścianach obrazy. Całości dopełniały gładkie, białe muślinowe firanki, spięte misternie zdobionymi klamerkami. - Poczekaj tutaj - polecił jej Edward, otwierając drzwi do bardzo czystej, nowoczesnej, urządzonej w matowej bieli i chromie łazienki. W pokoju unosił się bardzo słaby, ale wyczuwalny zapach wody kolońskiej Edwarda. Bella przymknęła oczy i z lubością wciągnęła go w płuca. Edward pojawił się w drzwiach łazienki z plastikową butlą łagodzącego balsamu do ciała w ręku. - Często się tu przydaje, bo młodzi wolontariusze potrafią zapomnieć, jak niebezpieczne może być tutejsze słońce, nawet w zimie. Bella uśmiechnęła się ze zrozumieniem i wyciągnęła rękę po balsam. Ale zamiast go podać, Edward obszedł łoże i odrzucił ciężką kapę, odkrywając świeżą, śnieżnobiałą pościel. Patrzyła na łoże, jakby nigdy przedtem nie widziała nic podobnego. Jej serce biło mocno, a zmysły miała ogromnie wyostrzone. Obecność Edwarda zupełnie wytrąciła ją z równowagi. - Chyba najbardziej opaliłaś sobie plecy – powiedział bez emocji. - Usiądź, to ci je posmaruję. ROZDZIAŁ CZTERNASTY Nie była w stanie zdobyć się na odmowę. - Mogę to zrobić sama - zdołała w końcu wykrztusić. Jedna ciemna brew podjechała w górę w mieszaninie niedowierzania i rozbawienia. - Wątpię. - Naprawdę, a poza tym wcale mnie nie boli. Twarz miała zaróżowioną, tak samo jak nagie ramiona. Wyglądała na tak zatrwożoną, jakby byli nieznajomymi, a ona obawiała się wystawić swoje ciało nawet na spojrzenie mężczyzny. Co więcej, jak zauważył Edward, wcale nie udawała. Wzruszył ramionami, gestem oddalając od siebie te, cokolwiek sprzeczne, wrażenia, święcie przekonany, że z jego strony nic jej nie grozi. - Trudno uwierzyć, że rzeczywiście cię nie boli - odpowiedział jej sucho. Bella istotnie nie czuła się najlepiej, ale z zupełnie innego powodu. Świadomość tego, co miało się wydarzyć, nie pozwalała jej swobodnie oddychać. Odwracając się do niego plecami drżała w panice... a może to było podniecenie? - Będzie lepiej, jeżeli zdejmiesz top – powiedział Edward. - Co takiego? Nie! - Bella odwróciła się gwałtownie, twarz paliła ją jeszcze mocniej niż opalona skóra. Rozpaczliwie próbowała odzyskać kontrolę nad swoimi myślami i pragnieniami. Bo pragnęła go, czyż nie? Oddychała płytko i niespokojnie. - W basenie byłaś naga, więc opaliłaś sobie całe plecy - wyjaśnił swoje poprzednie słowa. Och, czemu dała się w to wszystko wciągnąć! Edward był najwyraźniej zdecydowany nałożyć jej balsam, a jeżeli się nie rozbierze, gotów zrobić to własnoręcznie. Lepiej go posłuchać i przejść przez to jak najszybciej. Wciąż odwrócona do niego plecami szybko ściągnęła top i przycupnęła w rogu sofy. Na karku poczuła ciepły oddech i muśnięcie chłodnych od balsamu palców. Pod wpływem jego dotyku, kiedy lekko uderzał i masował jej plecy, kolistymi ruchami sięgając aż po klatkę piersiową, wymknęło jej się zdradliwe westchnienie. Edward przeniósł dłonie na ramiona, przerwał na chwilę, zebrał drugą dłonią jej włosy, a potem zaczął delikatnie wmasowywać balsam w kark. - Dziękuję ci-zaczęła, zdecydowana uciec, zanim zdradzi się przed nim ze swoim pożądaniem. Nie mogła się jednak wymknąć, bo jego dłonie wciąż spoczywały na jej ramionach. - Cała przyjemność po mojej stronie. Co się stało? Dlaczego jego głos brzmiał tak głucho i był tak bardzo przepełniony bólem? - Moja przyjemność - powtórzył — i moja udręka. Nie mogła się nie odwrócić i nie spojrzeć na niego. Zanim zdążyła się odezwać, pochylił się ku niej i nakrył jej usta swoimi wargami z pasją, do której tęskniła. Żarliwie oddała mu pocałunek, rozchylając wargi pod władczym naciskiem jego języka i przywierając do szerokiej piersi, aż uniósł ją delikatnie i ułożył na sofie. - Nic nie mów - poprosił, układając się przy niej. - Moja Bella, tylko ty i ja, tylko my... Zamknęła oczy i poddała się magicznemu dotykowi jego dłoni. Wysunęła się ze spódniczki i patrzyła w jego oczy, pociemniałe na widok jej niemal nagiego ciała. - Połóż się - poprosił, sięgając po butlę z balsamem. Drżąc z pragnienia, spełniła jego prośbę. Tam, gdzie sięgał długimi, smukłymi palcami, nie było śladów po opaleniźnie, ale Bella mogła myśleć tylko o tym, żeby nie przestawał. Nie wiedziała, że zwykły dotyk może działać tak piorunująco. Poczuła, jak zsuwa jej malutkie figi, ledwo zakrywające pośladki. - Och, tak - wyszeptała, wszystkimi zmysłami chłonąc jego bliskość, gdy wklepywał balsam w delikatnie zaokrąglone półkule, a potem w tylną stronę ud. Czuła, jak jej ciało pod jego dłonią staje się miękkie i uległe, niewolniczo poddane jego woli. Wstrzymała oddech, patrząc, jak Edward się rozbiera, a wyraz jej twarzy odbijał jak lustro to, co czuła. Czy jakakolwiek kobieta patrzyła na niego w ten sposób? Nawet jeżeli, nie mógł sobie teraz tego przypomnieć. Bella obserwowała go bez słowa, a koniuszek języka stale zwilżający wargi okazał się najsilniejszym ze znanych mu afrodyzjaków. Choć nie dotykali się i nic nie mówili, Edward był gotów zanurzyć się z głową w zmysłowym cieple jej ciała. Sposób, w jaki na nią patrzył, czynił słowa niepotrzebnymi. Nawet tysiąc słów nie zdołałoby przekazać tego, o czym tak otwarcie mówiło jego spojrzenie i na co ona odpowiadała tym samym. W jego spojrzeniu była obietnica wspólnej podróży tam, gdzie jeszcze nigdy nie była i gdzie będzie całkowicie zależna od niego. Zbliżył się do niej, a jego skóra miała fakturę chłodnego jedwabiu. Kiedy ją pocałował wolno i leniwie, smakując jej aromat, leżała pod nim miękka i bezwolna, spojrzeniem przyrzekając, że pójdzie za nim wszędzie, gdziekolwiek zechce ją zabrać. Całował ją znowu, teraz mocniej i głębiej i Bella przylgnęła do niego, szukając w nim oparcia w nadciągającej burzy zmysłów. Jego gorące usta wędrowały teraz coraz niżej. Jednocześnie nakrył niecierpliwymi dłońmi jej piersi i poprowadził ku przeżyciom, które do tej pory istniały tylko w jej wyobraźni. Całe ciało Edwarda paliło i wibrowało przyjemnością bycia z nią. Całował teraz jej brzuch, słysząc i czując mocne bicie jej serca. Bella próbowała zatrzymać, zarejestrować swoje przeżycia, ale nie była w stanie. Nadchodziły falami, każde nowe zastępowało poprzednie i tylko ono istniało w danej chwili. - Edward - szepnęła - pragnę cię. - Czy ona to powiedziała, czy tylko pomyślała? Edward czuł wszechogarniającą miłość do niej, czuł, że niezależnie od wszystkich innych mężczyzn, tu i teraz liczy się tylko on i tak miało być już zawsze. To uczucie nowe i ożywcze wypełniło go i uczyniło pokornym, uczyło, jak cenna jest dla niego Bella. Dała mu coś, o czym do tej pory nie wiedział, że jest możliwe, a o czym zawsze podświadomie marzył. Ona dotknęła jego najgłębiej ukrytych pokładów, ona pokazała mu, co to znaczy żyć. Kto mógł zrozumieć miłość? Człowiek mógł jej tylko doświadczyć i poddać się jej. Bella wpatrywała się w jego oczy, w których płonął niebezpieczny ogień, niepewna, czy słyszał jej szept. Kiedy jednym ruchem znalazł się nad nią, chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, bo w następnej chwili zalała ją fala ciepła i z całych sił przylgnęła do niego. - Przyniosłem ci herbatę.