owoców od Marksa & Spencera. Zaczynało go to wszystko coraz
bardziej złościć, ale żeby obdzwonić sklepy, musiał zaczekać do dziesiątej, aż skończy się narada. W styczniu wszędzie trwały wyprzedaże, więc zabrało to dużo czasu, a kiedy miał właśnie na linii odpowiedni dział Harrodsa, do pokoju wparował Phil Bianco i Matthew musiał się rozłączyć. Spróbował jeszcze raz w czasie lunchu i ostatecznie udało mu się znaleźć kogoś, kto zgodził się zbadać sprawę. Odpowiedź nadeszła dość szybko: na rachunku Matthew nie widnieją wymienione przez niego towary. Oczywiście prześledzą te pozycje po swojej stronie, on zaś mógłby w tym czasie sprawdzić, 208 czy nie zginęła mu któraś z kart kredytowych albo czy ktoś niepowołany się nią nie posłużył. Kiedy wieczorem wrócił do domu w poczuciu nie tylko doznanej krzywdy, ale także zniewagi, czekała na niego kartka od Zuzanny z podziękowaniem za piękny upominek, co tym samym wykluczało ją z grona podejrzanych. Zadzwonił do niej natychmiast i wyjaśnił, że zaszło nieporozumienie. - Przyznaję, że byłam nieco zaskoczona. To znaczy, bardzo się ucieszyłam, ale nie podejrzewałabym cię raczej o taką ekstrawagancję. - Umilkła na chwilę. - Może chcesz, żebym ci to zwróciła? Ale z tym byłyby kłopoty, bo został mi tylko koszyczek i słoik chutneya. - Nie, dziękuję. Możesz się spokojnie delektować. - To bardzo uprzejmie z twojej strony, Matthew. Wcale nie czuł się uprzejmy, odkładając słuchawkę. Wszystko, tylko nie... - Czy coś się stało? - spytała go Flic przy obiedzie. - Nie, a czemu pytasz? - Sama nie wiem. Wyglądasz trochę... jakbyś się gniewał. Zaprzeczył ruchem głowy. - Mam trochę kłopotów w pracy. - Biedny Matthew - powiedziała Chloe. - Na pewno nic ci nie dolega? - dopytywała się Imogen. Udało mu się zmusić do uśmiechu. - Absolutnie. - Może złapałeś jakiegoś wirusa? - Nic o tym nie wiem. - A może - zdenerwowała się w końcu Izabela - dałybyście mu spokój? - Nie szkodzi - zapewnił ją i znów uśmiechnął się do pasierbic. - To miłe, że tak się o mnie troszczycie. - Właściwie - zauważyła Izabela - naprawdę wyglądasz na przepracowanego. - Skądże znowu. Wszystkie cztery przyglądały mu się tak zagadkowo, że podobnie jak już raz w przeszłości (choć bardzo krótko) zaczął się zastanawiać nad lojalnością Izabeli. Przypomniał sobie te inne, znacznie bardziej trywialne psikusy - sprawę poczty, przekazywania wiadomości i tym podobne. Czy istniała możliwość, żeby Izabela maczała w tym palce? 209 Może przynajmniej pomagała? Jeszcze raz spojrzał w jej spokojne, orzechowe oczy. Nie.